już północ,
więc fiolet będzie świecił,
a ubędzie pomarańczy i czerwieni,
już tłusto opada na nas ciemność,
i próżno szukać światła
w wyplutej na ulicę żółci neonów
to rak słońca
zjada od środka promienie,
nowy twór co zalega
w rowie drogi mlecznej,
melancholijny poemat
szeptany na odległość
przez knebel ciszy
już północ,
taki przepalony na pół wieczór,
niedopałek bez popiołu,
chwila kiedy zimno nocy
tak ciepło dotyka policzka
północ to wierna świtowi nieśmiertelna miłość,
pozbawiony dotyków
odciśnięty ślad obrączki horyzontu