nie wierzę, że mógłby być ktoś inny,
ktoś bez duszy,
bez sił na rozmowę,
tulący swoją brzydotę w nowe ubrania
nie wierzę, że mógłby być mi bliski,
tak jak bywa twój oddech,
nie wierzę, że mógłby iść za mną,
tak jak chodzi się przez płytką rzekę,
nie wierzę, że mnie usłyszy
kiedy jedyny dźwięk jaki tu rządzi
to nocne rozmowy bez pościeli
i wierzę, że nie rozumie kim jest,
kiedy mówię: nie masz serca,
słyszę:
– mam!
– mówię szczerze!
– tylko zostawiam je w domu, na potem,
a ja monotonnie odpowiadam: nie wierzę!