mgła we mnie weszła
i jestem zamglony,
podszyty białą chustą
wyszarpaną z nocy,
zapastowany na przezroczysto,
lśniący bez koloru
zmieniony w mleko księżyca
wlewane do koryta rzeki
pełne brzegi,
ja pełny,
jasny,
rozpędzony światłem
zimny ogień
skrzypiąca mgła jak śnieg,
nadchodzi mróz świtu,
ciekawe, co się stanie
kiedy stopi się ta biel
czy jeszcze zostanę
jako szkielet ze szkła,
z piany mgieł