przecież mogę się mylić,
mogę nie mieć racji,
bo zwątpiłem
wetkany w zapach palonego drzewa
wzruszam się bursztynowym iskrami,
są lekkie,
łzy, które świecą pożarami
a nad szarymi szczapami,
ciepły trzask, prosi o grawitację dla ognia,
drga, pełznie, raczkuje
między kolejnymi dźwiękami
gasnę rozsypany w popioły,
zabarwiam powietrze węglem,
i w ciemnościach jestem
jedynym filarem, który zaraz zniknie,
zaraz wszystko się zawali
przecież mogę się mylić,
że przyjdziesz kolejny raz
i mnie rozpalisz
przecież mogę nie mieć racji,
że to ja się w tobie palę,
wypalam,
wygasam dymem ze słów