wpadłaś mi na plecy,
na krzyż,
bym mógł nieść cię dalej,
powieszą nas nad drzwiami
i usłyszę: wreszcie sami
będziemy oddychać betonem,
porowatą strukturą stali,
przymocowani do siebie
zbrojoną konstrukcją
związaną palcami
będziemy patrzeć jak starzeją się dywany,
jak znikają zasłony dni za oknami,
jak poruszają się meble wzdłuż ściany,
jak rzucamy blady cień między krzesłami