wiesz, że jeżeli ktoś tak długo czeka
sam w końcu staje się czekaniem
szumem krwi marzącej o rozlaniu
niby nic prostszego
usiąść bez radości,
stać się przyniesionym do sypialni kocem,
taką częścią czekania, która odpowiada
za wieczne zmęczenie
niby bez znaczenia
kto spina dłonie w jedną kość,
kruchą,
szklaną,
omyłkowo nazwaną modlitwą
niby to żadna zapaść,
żadna pułapka bez tlenu,
to ciągle tylko echo
oddechu
podobne do twojego