mieszkać tu
to tak jakby wynająć sobie
nieswój czas
nie moja firana włazi do łóżka,
a jej koronkowe, puste źrenice przyglądają się jak czytam
nie moje ściany gniotą przed sobą gromady cieni
tak mocno, że zamieniają je w tłustą plamę nocy
da się tylko mnożyć milczenie,
przez kąty, linie, piony i poziomy
a między nimi zgrzyt mięśni,
które nie chcą zgubić kości
czyjaś inna lampa
z kloszem jasnych włókien,
w środku supeł żarówki
rozwiązuje ciemność
poszewka ze skóry,
drapiący koc w środku,
guziki oczu zapięte do snu
spać tu, to tak jakby
śnić czyjeś inne życie