– Zajedziemy do zegarmistrza. To zajmie kilka minut. Muszę naprawić ojcu zegarek, znaczy wymienić pasek, bo urwał w pracy. Bardzo go lubi, wpadł mu nawet raz do rozrobionego betonu, ale go uratował. To stary elektronik, pamiętasz, taki który dostawaliśmy na Komunię Świętą. – Nie mów, że on jeszcze działa? Miały po szesnaście melodyjek, srebrną kopertę,… Czytaj dalej
Pij powoli cz.1
Tu wszystko jest na opak. Stary Rynek, na którym kiedyś rosły piękne drzewa wycięto i wyłożono czerwona cegłą. Fontannę zmieniono na wystający ze środka podest, o który potykają się samotni turyści cofając się i niezgrabnie robiąc zdjęcia zabytkowym kamienicom. Pełno tu brudnych ludzi. Śmierdzących uryną i potem, zupełnie jakby ktoś o nich zapomniał, a jedynym śladem… Czytaj dalej
Nikt nie klęczy, nikt nie płacze
Powoli zbliżał się wieczór. Rozdarte chmury wędrowały po niebie, jakby nie pasowały do tego nastroju, jaki panował między dwoma mężczyznami siedzącymi przy ognisku. Nie było między nimi nic nadzwyczajnego, tylko szary, poszarpany spokój. Życie potrafi być tak mocno skomplikowane, tak rozdarte jak te chmury, które onieśmielają, każą wzdychać, myśleć. Rozmawiali kiedy ogień powoli dogasał. W… Czytaj dalej
Życie o powtarzalnym smaku
Dzisiaj znów wstałem z bólem głowy. Nidzie nie mogłem znaleźć tabletki z krzyżykiem, żeby się przed nią wyspowiadać z wczorajszego dnia. Monotonia okłamywania samego siebie staje się nawet do zniesienia, zależy tylko od tego ile wypije się wieczorem. Ogólnie przyjąłem zasadę, że jeżeli nie zasypiam to piję, a jeżeli zasnę to będę miał czas, żeby… Czytaj dalej
Dym z papierosa
Chodnik do wejścia na cmentarz prowadził wzdłuż wysokiego ceglanego muru, który mocno zniszczony przechylał się tak, jakby miał za chwilę przewrócić się i przygnieść przechodniów. Był wiekowy, wykonany pewnie jeszcze za panowania cara. Pamiętał wszystkich, którzy przeszli przez niego i chyba pod tym ciężarem zaczął się chylić ku ziemi. Furtkę, prowadzącą do małej cmentarnej kaplicy… Czytaj dalej
Nóż do filetowania ryb
Panował półmrok. Na ławce w parku siedziało dwóch mężczyzn. Jeden trzymał głowę między rękami, drugi patrzył prosto przed siebie, jakby czekał na jakiś sygnał od tego drugiego, że może sobie już iść. Wokół nich przechodzili zmarznięci ludzie, zupełnie przez nich niezauważalni, cienie, które krążyły w nocy odbijając się od świateł przejeżdżających samochodów. Jeden z nich… Czytaj dalej
Piszę o tym co widzę na ulicach prowincjonalnego miasta. O ludziach, których tu spotykam, o tym, co czuję, a nigdy nie odważyłbym się powiedzieć.