zostawiła mu tyle włosów
leżących na zlewie, że pomyślał:
odłożyłaś je na później
przez zwykłe roztargnienie
ciemny wir
pełen pojedynczych strumieni,
wilgotnych sznurów
zwisających na białym brzegu,
macek lepkich
z rozdwojonymi końcówkami,
bez szans na to, że wylądują
jeszcze kiedykolwiek w jego ustach
zastanawiało go
czy ma je wepchnąć
w czarną dziurę odpływu
czy zostawić, żeby wyschły
zamienione w idealny lok
może to co jej zrobił
było niepotrzebne,
może powinien mieć wyrzuty sumienia,
ale ona nic nie mówiła,
na nic się nie poskarżyła
powinien do niej zadzwonić,
powiedzieć bez wiary:
zostawiłaś mi siebie mokrą
leżącą na zlewie,
zwiniętą w kłębek myśli,
który wypadł ci z głowy,
a ja nie wiem
co dalej mam z tym zrobić