przez otwarte drzwi serca
wieje spod żeber
tętniące, pokryte lakieropodobną limfą,
dwuskrzydłowe,
łuszczące się żyłami w głąb bioder
ilekroć je zamykam,
trzaskam nimi,
zakrywam kratą milczenia
to je otwiera od strony pleców
przeciąg
a może gdybym komuś kazał się tam włamać,
użyć wytrychów z dotyków,
może gdyby udało się rozebrać ten sejf
z zasuszonej krwi co uciekła na piersi
i ukraść Judasza
ale po co komu drzwi
przez, które nie można podejrzeć
kto puka