drzazgi chmur zapalone słońcem
powodują wyłomy w niebie,
a na ich końcach,
tych co szorują o wierzchołki drzew
tli się nadchodząca ciemność
i przez to rozdarte sklepienie
pozbawione białego tynku gwiazd
kapią popsute konstelacje
prosto w wiosenną rzekę
w jej rozsypane włosy
wpadają pasożyty błysków i lśnień
przeobrażające się w odbicie
kłębi się to,
przemienia,
w jedno gęste, zsiadłe zimno
skrapla w moim oku
drażniącym płynem senności,
i zmienia w tkliwą zaćmę oddechów
surowe mięso zmierzchu oczekuje
robaczywych promieni świtu,
przyjdą i po mnie,
tylko muszę dopłynąć do brzegu
Picture by Barry Hillton